Idę w góry cieszyć się życiem, oddać dłoniom halnego włosy …
Po nocnej podróży pociągiem dotarliśmy do Międzygórza. Tam radość z życia rozpoczęliśmy od wędrówki w deszczu z plecakami do posiadającego ponad 150-letnią historię Schroniska na Śnieżniku. Już pierwszego dnia zdobyliśmy sam Śnieżnik, oddalony o 40 minut marszu od schroniska.
Kolejny dzień to przede wszystkim piesza podróż do Jaskini Niedźwiedziej. To niezwykłe miejsce odkryto przypadkowo dopiero w 1966 roku. Jest to najdłuższa jaskinia w Sudetach i jedna z większych w Polsce. Teraz nie mamy wątpliwości, że również najpiękniejsza. Resztę dnia pochłonęła wędrówka do ośrodka narciarskiego w Czarnej Górze i powrót do schroniska. Wieczorem spotkała nas jeszcze jedna niespodzianka. Na polanie przy naszym schronisku jelenie urządziły sobie rykowisko. Mieliśmy niepowtarzalną okazję obserwować to niezwykle zjawisko. Rozgwieżdżone niebo podniosło apetyt na kolejne dni …
Trzeciego dnia celem naszej przygody był Trójmorski Wierch.
Obecną nazwę wprowadził w 1946 dr Mieczysław Orłowicz. Oddaje ona w pełni charakter szczytu, który jest jednym z sześciu miejsc w Europie i jedynym w Polsce, gdzie zbiegają się zlewiska trzech mórz: na zachodnich zboczach ma swoje źródło Nysa Kłodzka w zlewisku Morza Bałtyckiego, z południowo-wschodniego zbocza spływa Lipkovský potok, dopływ Cichej Orlicy (czes. Tichá Orlice) w zlewisku Morza Północnego, a u stóp wschodniego zbocza znajduje się dolina Morawy w zlewisku Morza Czarnego.
Po wielu godzinach wyczerpującej wędrówki dotarliśmy na jego szczyt, skąd rozpościerał się wspaniały widok na południową cześć Kotliny Kłodzkiej.
Dzień zakończyliśmy kolejnym wejściem na Śnieżnik, gdzie tym razem podziwialiśmy zachód słońca. Noc była krótka, następny dzień rozpoczęliśmy od podziwiania wschodu słońca. Okazało się, że wzeszło ono w dużo lepszym nastroju, niż zachodziło. Żółta kula, tym razem bardzo widoczna, nie skrywała się za chmurami. Stojąc na szczycie Śnieżnika obserwowaliśmy, jak w zadziwiająco szybkim tempie wyłania się zza horyzontu, aby rozświetlać nam ostatni dzień rajdu. Jeszcze tylko zejście do Międzygórza, gdzie obejrzeliśmy wodospad Wilczki, krótka podróż busem do Bystrzycy Kłodzkiej, kawa, lody, ciastka w miejscowej cukierni i długa podróż koleją do Kutna. Pozostaną wspomnienia i ogromny bagaż… doświadczeń.
Kolejny kasprowiczowski rajd górski przeszedł do historii.
KLIKNIJ W DOWOLNE ZDJĘCIE: